Nie pamiętam dokładnie, od kiedy korzystam z komputerów. Dla tych, którzy są ciekawi, polecam sięgnąć do historii i sprawdzić, kiedy pojawiły się pierwsze domowe komputery, takie jak Commodore czy Atari. To właśnie wtedy zaczęła się moja przygoda z cyfrowym światem.
Pamiętam pewną historię związaną z pierwszym domowym komputerem. Dwójka młodych ludzi grająca na pierwszym komputerze, była tak zafascynowana nową zabawką, że nawet nie zauważyła jak spod okna ukradziono im samochód. No dobra, to był maluch, ale i tak to wydarzenie mocno zapadło mi w pamięć.
Od tamtej pory w domu zawsze był jakiś komputer. Początkowo służył mi do gier, ale z czasem zaczęłam go wykorzystywać w zupełnie inny sposób. AMożna powiedzieć, że na nim pracowałam.
Dziś, po wielu latach, mogę powiedzieć, że komputery odgrywają w moim życiu bardzo ważną rolę. Są nie tylko narzędziem pracy, ale także źródłem rozrywki i nauki. Nie wspominając o znacznym ułatwieniu kontaktu z innymi osobami, co szczególnie odczuliśmy wszyscy podczas pandemii. Ta mała rewolucja, która miała miejsce w moim pokoju, z całą pewnością dużo zmieni.
Zauważyliście, że starsze osoby chętnie rozprawiają o tym jak to było kiedyś? Za moich czasów...
I tak się stało, niedawno na moim biurku zrobiło się pusto. Nie na długo jednak, bo potrafię bardzo szybko zapełnić calutki blat papierami, farbami, ołówkami i długo by jeszcze wyliczać. Komputer odszedł do lamusa z różnych powodów, właściwie jak się zastanowić to były dwa główne powody, no może trzy. Przede wszystkim chodziło o pisanie tekstów, na klawiaturze zewnętrznej i to zarówno małej jak i dużej. Już o tym pisałam, dzisiaj tylko chcę wspomnieć o tym problemie, który przyczynił się w dużym stopniu do mojej decyzji. O wiele łatwiej jest mi pisać na klawiaturze ekranowej, wykorzystując rysik.
Druga sprawa to kable, których było w moim pokoju zdecydowanie za dużo. Miałam komputer stacjonarny, do tego drukarka, jakaś lampa jedna i druga, monitor... kabli przy bywało bez końca. To właśnie one podpowiedziały mi, że są kolejnym powodem
Trzeci powód? Właściwie to nie jestem do końca pewna czy był faktycznie jakiś? Chodzi mi o niektóre moje wirtualne działania. Nie, nie planuję zakończenia bloga, bo to jest bardzo dobra autoterapia, a ja często mam ochotę coś pisać, nawet teraz kiedy jest to bardzo utrudnione. Na pewno chodzi o ograniczenie niektórych mediów społecznościowych. Weźmy takiego FB, prawdę mówiąc zaglądam tam tylko od czasu do czasu.
Jeśli chodzi o rysowanie, malowanie, czyli ogólnie ujmując o autoterapię sztuką, tu też muszę dostosowywać się do możliwości. Jednak warto podtrzymywać autoterapię sztuką, obojętnie w jakiej formie. Nieliczne, ale jednak przeprowadzone, badania pokazują, że może to być terapia uzupełniająca w chorobie Parkinsona. O tym, że arteterapia jest skuteczna przy problemach natury psychicznej, wiadomo już od dawna, ale w przypadku choroby Parkinsona mówi się jeszcze o innych zaletach. Między innymi o pozytywnym wpływie w przypadku zaburzeń widzenia i przestrzeni, co może mieć wpływ na inne funkcje motoryczne. Po więcej odsyłam do artykułu "Eksploracja wzrokowo-przestrzenna i interwencja arteterapeutyczna u pacjentów z chorobą Parkinsona." (ang)
Właściwie dla mnie jest to obojętne, są badania czy nie ma, bo przecież chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego, że zajęcia sprawiając przyjemność, działają na nas korzystnie. Czasem zastanawiam się, czy gdyby nie moja pasja, nie poddałabym się wcześniej? Był przecież taki czas... a nie wiem, czy chcę o tym jeszcze raz pisać. Swoją historię zaczęłam kiedyś opisywać, ale jeszcze nie dokończyłam i nie wiem kiedy to zrobię. To duży skrót i brakuje ostatnich lat, ale jeśli macie ochotę przeczytać, to zapraszam - moja historia.
Wszystko się zmienia, coraz więcej życiowych klocków trzeba dopasować do siebie tak, aby cała konstrukcja jako tako się trzymała. Nawet jeśli będzie krzywa, nie musi oznaczać, że zaraz runie.
Wracając jeszcze na moment do rewolucji, okazuje się, że nie jest wcale taka mała. Przyzwyczajenia od wielu lat robią swoje. Już wcześniej, kiedy na biurku stał komputer i leżał smartfon, łapałam się na tym, że przy pomocy myszy chciałam coś zrobić w smartfonie, albo denerwowałam się kiedy kombinacja klawiszy Crtl+C za nic nie powodowała skopiowania tekstu... w smartfonie. Takich sytuacji trochę bywało, w pierwszym momencie denerwujące, szybko stawały się powodem do śmiechu. Nawiasem mówiąc dość często zdarza mi się inna pomyłka, zamiast pędzel do pojemnika z wodą, wsadzam do kubka z herbatą. Na szczęście nie zdarzyła mi się odwrotna sytuacja i nie wiem jak smakuje woda z farbami. Wszystko jeszcze przede mną, prawda?
Po tylu latach przy stacjonarnym komputerze przestawienie się na tablet wymaga trochę czasu, a biorąc pod uwagę wiek spowalniającą (podobno) chorobę, trzeba sobie dać więcej czasu, nie przejmować się problemami, tylko spokojnie czytać i wdrażać u siebie konieczne rozwiązania. Tego typu zajęcia, nauka czegoś nowego, szukanie rozwiązań, kombinowanie "jakby to....", to zawsze jest dobra gimnastyka umysłu. Pójście na łatwiznę zwrócenie się do swojego dziecka czy wnuka, zrób mi to czy tamto, jest wygodne, ale nie ma efektów takich, jakie może dać samodzielne szukanie rozwiązania. "Telefon do przyjaciela" zostawiamy na koniec!
Tyle na dzisiaj, moi drodzy. Mam nadzieję, że nie zanudzam. Lubię pisać, ale są rzeczy, które robię jeszcze chętniej. A na starość dobrze jest wybierać te lubiane i cieszyć się życiem, tym co jest.
Serdeczności, Deni
Komentarze
Prześlij komentarz