Przejdź do głównej zawartości

Nie oddam życia walkowerem

Ostatnio na blogu pojawiało się trochę więcej wpisów związanych z naszą cyfrową rzeczywistością, bo czy tego chcemy, czy nie ona jest i będzie. Moim skromnym zdaniem warto skorzystać z różnych możliwości, które nam daje i to w wielu sferach życia, nawet w niektórych sytuacjach związanych z własną twórczością. 

Twórczość, radosna część życia, od czasu diagnozy zdecydowanie priorytetowa, bo pomaga  przetrwać. Przychodzi jednak taki czas, kiedy objawy nieuleczalnej choroby stopniowo wpływają na pracę. To czas, kiedy koncentracja i skupienie stają się trudniejsze, a apatia wkrada się zbyt często. Większość energii wydajesz na próby ukrycia objawów, zamiast w pełni zaangażować się w proces tworzenia... ale dostosowujesz się.

Kiedy jest gorzej, szukasz rozwiązań, jak się uprzesz to znajdujesz, a przynajmniej do czasu kiedy jeszcze potrafisz samodzielnie myśleć. Problem z trzymaniem pędzla, można na to coś zaradzić. Różne są dolegliwości i problemy z tym związane, więc trudno mi proponować tu cokolwiek, ale na pewno warto pomyśleć o sztuce cyfrowej. Sama nie raz tworzę coś cyfrowo, uważam to za całkiem przyjemne zajęcie z ciekawymi efektami. W dzisiejszym wpisie tekst przeplata się właśnie z cyfrowymi grafikami. 


Niektórzy pytają co u mnie, jak zdrowie? A ja zbyt często o tym nie piszę, bo nie chciałabym, aby treści blogowe zdominowała moja choroba. Bo ja to nie choroba, mam do zaoferowania coś więcej, a pisząc tu, udowadniam sobie, że mój wyrok został odroczony o kolejny dzień. Mimo wszystko to miłe, jak ktoś, z kim właściwie nie znamy się, zapyta o zdrowie. Wydawać by się mogło, że zainteresowania a nawet wsparcia możemy bardziej oczekiwać od rodziny, ale to często pozostaje w sferze złudzeń.
"Tajemnica polega na tym, by czuć, że jest się komuś potrzebnym. Wtedy człowiek, choćby nie wiem co zawsze znajdzie siły, żeby sobie poradzić ze wszystkim. Najgorzej, kiedy ktoś się budzi rano i nikogo nie obchodzi, że się obudził. To jest prawdziwe nieszczęście, nie choroby, brak pieniędzy czy inne sprawy, których ludzie tak się boją." 
- Anna Dymna

A skoro dzisiaj już zaczęłam coś pisać o sobie, to krótko o aktualnym stanie zdrowia. Niedawno zalecono mi czwarty lek na chorobę Parkinsona, który być może zmniejszy dyskinezy. A ponieważ dyskinezy są skutkiem ubocznym innego leku, który nadal biorę, wygląda na to, że będzie to lek na lek? 

Niestety swoje niezadowolenie okazuje żołądek i to dość mocno. Lista leków znowu powiększa się, szafa, w której trzymałam ciuchy, powoli zmienia się w aptekę. Raz w tygodniu wyciągam cały ten majdan i rozkładam leki na cały tydzień. Masakra! Poprawiam sobie nastrój myśląc, że jestem na diecie... pudełkowej. 

Nie ma co narzekać, bo jeszcze jestem na w miarę normalnej diecie, ale pojawiające się trudności z przełykaniem mogą tę dietę radykalnie zmienić. Póki się da, trzeba sobie jakoś radzić a przy tym wykazywać sporą kreatywnością, co zresztą przydaje się równie z w ćwiczeniach. 

Staram się w miarę regularnie choć trochę rozruszać. Pomaga mi w tym zmiana drobnych ćwiczeń, które często bardziej przypominają zabawę. Tak jest jednak łatwiej. Ćwiczenia też modyfikuję i dostosowuję do tego jak się czuję. Orteza lędźwiowa stała się już stałym dodatkiem do ćwiczeń, bez której nie siadam nawet na rower stacjonarny. 

Po ubraniu gorsetu jestem w stanie ćwiczyć, jestem w stanie boksować i generalnie boli mniej kręgosłup... plecy... w sumie czasem trudno określić co. 
Najgorzej jest rano, kiedy nie tylko boli, ale całe plecy są po prostu sztywne i właśnie wtedy przydaje się gimnastyka. Tylko jak ją robić skoro nie można się ruszyć? Tę porę muszę przeczekać. 


Nawet pomimo bólu pleców staram się wykrzesać więcej energii, żeby jeszcze... jeszcze trochę. Przy chorobie Parkinsona występują różnorodne objawy, u niektórych pacjentów występuje coś w rodzaju syndromu niespokojnych nóg. Tak przynajmniej określają to sami chorzy. Odczuwam często coś podobnego i nie będę ukrywać, to jest cholernie wkurzające. Co wtedy robię? Albo dalej się  wkurzam, albo ubieram rękawice i boksuję. Tylko że w takiej sytuacji robię to na maksa, czego efektem często bywa urwanie piłki. Sprawa do naprawienia, więc się tym nie przejmuję i tłukę dalej. Z wielką pasją tłukę. 

W sumie to też świetny sposób odreagowania stresu, poważnie! Bardzo, bardzo polecam. Oczywiście łącznie z innymi ćwiczeniami, przecież trenowanie boksu to nie tylko okładanie worka pięściami.
Jest, jak jest, nie można się poddawać i nie można oddawać życia walkowerem. Gorset na plecy i do dzieła! 

Tak sobie myślę, że gdybym miała nastawienie bardziej pesymistyczne, widziała wszystko w czarnych kolorach, pewnie już bym nic nie robiła, tylko siedziała i czekała na koniec. Nie będę ukrywać, że były takie momenty w moim życiu, kiedy... powiedzmy, wpadałam do wielkiego dołu i nie było tam drabiny. Nawet znalazły się osoby, które chciały pomóc. Ktoś bardzo chciał, niestety nie wiedział gdzie znaleźć drabinę, ale na moje szczęście w końcu i to zostało rozwiązane, pojawiła się drabina. 


Wcześniejsze doświadczenia nauczyły mnie, że w pierwszej kolejności trzeba liczyć na siebie. I to nie jak zrobi się byle jak i znowu będzie dół, ale starać się szukać drogi, która ten dół omija. Wiem, że nie zawsze tak się da, warto jednak próbować. Samym narzekaniem nikt jeszcze sobie nie pomógł, wręcz przeciwnie. To szkodzi, w dodatku potrafi się kumulować i uderzać z jeszcze większą siłą. 


Po tym co napisałam, można by pomyśleć, że nie narzekam, ale nie do końca tak jest. Ja też narzekam. Właśnie kilka linijek wcześniej to zrobiłam, prawda? Wbrew temu co nie raz można przeczytać w internecie, o pozytywnym myśleniu i takim hurra optymistycznym nastawieniu do życia, tak się nie da! Polecam ci wpis  "O pozytywnym myśleniu". 

W takich sytuacjach, kiedy stoisz na krawędzi "dołu" nie licz na to, że ktoś z drabiną pojawi się w pobliżu. Lepiej próbować budować ją samodzielnie, szczebel po szczeblu. Nawet jeśli nie uda ci się zbudować całej i tak powiesz - warto było. 

Jeśli podoba Ci się to, co robię, i chcesz mi podziękować za moje treści, zapraszam Cię do postawienia mi wirtualnej kawy. To sposób na okazanie swojego uznania i wsparcia dla mojej twórczości. Nie musisz wydawać dużo, wystarczy symboliczna kawa, a ja będę miała więcej energii do dalszej pracy!

Wszystkiego dobrego, Deni

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

100 jednowyrazowych podpowiedzi do dziennika

Czy szukasz sposobu na pobudzenie swojej kreatywności i zainspirowanie się do pisania? Jeśli tak, to mam dla Ciebie coś specjalnego. Przedstawiam Ci listę 100 jednowyrazowych podpowiedzi do dziennika, które pomogą Ci odkryć nowe pomysły, wyrazić swoje uczucia i pogłębić samoświadomość. Zawsze twierdziłam i nadal to robię, że tworzenie albumu czy pisanie dziennika (do wyboru) dużo daje. Warto to robić, nawet pomimo braku czasu. Hmm... A może właśnie dlatego! Wiadomo, że nie każdy potrafi pisać o wszystkim, zanim jeszcze dobrze usiądzie nad swoim dziennikiem. Najczęściej dotyczy to  osób, które dopiero zaczynają tworzyć swój dziennik i to zarówno ten bardziej artystyczny jak i typowo pisany. Dlatego, aby ułatwić ci start, przygotowałam podpowiedzi.  Podpowiedzi do dziennika, które tu znajdziesz, są jednowyrazowe. Dla jednych będzie to ułatwienie, dla drugich wręcz przeciwnie. Jednak mam nadzieję, że w obydwu przypadkach będą zachęcać do refleksji nad różnymi momentami swojego życia .  L

Tu i teraz - jogurt, stopa i grafiki

Chciałam zacząć wpis od narzekania na to, jak źle rozpoczęłam ten rok, ale czy to naprawdę mi pomoże? Nie, będę tylko przerabiać to jeszcze raz i jeszcze... a przecież trzeba być i żyć tu i teraz. Skoro tak, to mogę napisać, że właśnie zachwycam się smakiem domowego jogurtu, a obok moja kotka z niecierpliwością domaga się swojej małej porcji. To jest właśnie to "tu i teraz". Wcześniej wspomniałam, że robię jogurty, wykorzystując probiotyki, i potwierdzam, że to się dobrze sprawdza. Trzeba tylko zdecydować się, które wybrać. Ostatnio przeglądałam internet, czując przy okazji, że nigdy nie uczyłam się angielskiego. Na szczęście współczesne translatory są na tyle dobre, że można zrozumieć tekst. Zasada, która u mnie działa, to 0,75 l pełnego mleka w szklanej butelce, trochę naturalnego jogurtu z żywymi kulturami bakterii (ok. 70 g) plus 2 kapsułki probiotyku. Podaję ilość, która u mnie jest odpowiednia do małej jogurtownicy. Więcej informacji z podaniem, co ile i z jakim efektem

Herbatka konopna smaczny i zdrowy napój

Herbatka konopna to napój, który zyskuje coraz większą popularność wśród osób szukających naturalnych sposobów na poprawę zdrowia i samopoczucia. Herbatka ta jest przygotowywana z liści i kwiatów konopi siewnych, które zawierają wiele cennych substancji, a przynajmniej tak podają liczne źródła, których nawet nie jestem w stanie wyliczyć. Od razu wyjaśniam dlaczego użyłam określenia herbatka, a nie herbata. Otóż jako wieloletnia fanka herbat wszelakich, ale prawdziwych, z krzewu herbacianego, staram się tak dla rozróżnienia stosować określenia "herbatka" dla naparów, którym chyba bliżej jest do ziół niż do prawdziwej herbaty. Zupełnie nie przeszkadza mi jeśli ktoś nazywa napar z rumianku herbatą rumiankową czy adekwatnie napar z kwiatów konopi, herbatą konopną. I chyba niepotrzebnie o tym wspominam, bo mogło to zabrzmieć odwrotnie. Tak, czy nie?  W telegraficznym skrócie, co mają w sobie kwiaty konopii i na co mogą pomagać?  Myślę, że numer jeden to kannabinoidy, takie jak CBD